Wielu muzykę chrześcijańską kojarzy z Arką Noego, wokalnymi "popisami" oazowych grup, czy gitarowym brzdąkaniem młodych kleryków, ale niewielu zdaje sobie sprawę z istnienia kapel, które wywodzą się z kręgu agresywnej i sugestywnej w symbolice i przekazie muzyki- Black Metalu, które grają Unblack Metal. Z pozoru niczym się nie wyróżniają z pośród innych hord, a więc mamy gitarowe rzężenie, obłąkany, charczący wokal (tzw. growling) i demoniczny image. Z tym, że w odróżnieniu od blackmetalowych zespołów, ten odłam muzyki napędzany jest nie siarką i zniszczeniem, a Słowem Bożym. Uwaga, mogą boleć uszy!
Dłuższy czas podejrzewałem Horde - jednego z najbardziej znanych przedstawicieli chrześcijańskich metali, że to po prostu kolejny joke band, bo ucho nieprzyzwyczajone do wyśpiewywanych słów typu „krzyż” bez nieodłącznego w Black Metalu „odwrócony”, czy „chrześcijanie” bez „nabijani na pal /paleni na stosie/ rzucani lwom”, wielu traktowało ich muzykę jako żart właśnie. Pierwsza płyta tych „bożych szaleńców” była, w nurcie ekstremalnego metalu, takim specyficznym coming outem, w hermetycznym środowisku fanów metalu, pasjonatów okultyzmu i czcicieli szatana porównywalnym do ujawnienia się gejów w Trzeciej Rzeszy. Ortodoksyjni fani czarnego metalu wykpiwali zarówno cały nurt (określając go mianem „oksymoronu”), kapele, jak i stopniowo powiększające się grono niepijących na koncertach i nierobiących „diabełka” palcem małym i wskazującym fanów. Ale łojenie na gitarach dla Jezusa zyskiwało coraz więcej naśladowców i słuchaczy.
arstwa liryczna także uzewnętrznia religijne zapatrywania, mimo iż rzadko chwalą Boga na wzór oazowych przyśpiewek, ich przekaz jest jasny. Horde w kawałku "Uwolnić i ubrać ofiarną dziewicę" nawołuje sataniczną brać do zaprzestania bestialskich mordów (o których jakoś nie słychać i tak), a i przekaz piosenki „odwróćcie odwrócony krzyż” jest jasno osadzony w filozofii tej grupy. Horde nie wikła się zbytnio w ideologiczne utarczki i podjazdowe wojenki z fanami satanistycznych brzmień, czego nie można już powiedzieć o na poły misyjnej kapeli, jaką jest Frost Like Ashes, który nie unika już jednoznacznych odniesień do wiary chrześcijańskiej, ostro krytykując w swoich lirykach ruchy pogańskie i satanistyczne, a nawet aborcję. Wzywają do nawrócenia, śpiewając „osiągam życie wieczne, przez krew Chrystusa uwolniłem się z łańcuchów grzechu i śmierci”. A całe to wyznanie okraszone ciężkimi, przesterowanymi gitarami, wyśpiewane, czy raczej wykrzyczane w obłąkańczych wokalizach.
Długie włosy, ubrani na czarno. Skórzane kurtki, ćwieki. Na koszulkach klasyczne słowo „szatan”, lecz pod spodem dopisane„się zgubił”. „Wojownicy Jezusa”- tak określają samych siebie, czym dają legitymację tru black metalom by nazwać ich choćby eufemistycznie „lekko jebniętymi”. Nie zarażają się jednak niechęcią, organizują dalej swoje festiwale, w Polsce czasem unblack metal gości na Slot Art. Festiwal, choć jako sam gatunek, nie ma zbyt wielu fanów. Przed koncertem nie uświadczysz pijanych kolesi na trawnikach, ani nikogo pod wpływem narkotyków, zupełnie na trzeźwo, raźno mielą kudłatymi łbami ku chwale Jezusa. Ale żeby nie było tak oazowo, trzeba przyznać, że dla wielu z nich Unblack Metal, to po prostu muzyka i styl bycia, który przyjęli niejednokrotnie po życiowych traumach, których powodów upatrywali w uprzednim zamiłowaniu do diabelskiej muzyki spod znaku black metalu.
„Brutal music healing brutal world”, jak zwykli mawiać sami nieczarni metalowcy.
Scena unblackmetalowa, to zjawisko jasne dla przeciwników, definiowane wrogością, ale dla samych chrześcijan niepozbawione mielizn ideologicznych i kontrowersji. Jak wytłumaczyć to, że muzyka agresywna, brutalna w formie, operująca krzykiem i hałasem, może wychwalać chrześcijańskie cnoty? Otóż sami fani, czy animatorzy ruchu nieco się gubią w wyjaśnieniach, motając sprawę jeszcze bardziej. Oficjalni działacze chrześcijańscy, poza kilkoma „partyzantami”, ignorują ten gatunek muzyczny, nie widząc w nim potencjału ewangelicznego, i uznają tę muzykę za zbyt destruktywną i nawet niebezpieczną (vide: badania nad perkusyjnym bitem w odniesieniu do akcji serca i poziomu agresji). A więc, mając takich badaczy, katolickie kręgi nie wiedzą do końca, jak ugryźć unblack metal.
Black metal był niegdyś swoistym buntem przeciwko modzie, aż sam się stał modą. Podobną drogę może przebyć i chrześcijański metal, traktowany przemysłowo przez wytwórnie.
Wiadomo, że i tak chodzi o kasę, a tę można zbić zarówno wielbiąc Jezusa, lub z Niego szydząc, wszystko jedno, ktoś za bilet zapłaci na koncert, koszulkę kupi, a w imię czego, to już na drugim miejscu.